Miszon pisze:słoiku - no wolałbym odpowiedź serio jednak.
No właśnie to dodane "jednak" ma znaczenie.
1. nie wiem czy mam ochotę Wwas poznawać,
2. nie wiem czy mam ochotę, żebyście mnie poznawali,
3. wcale nie ciągnie mnie do radia, a już szczególnie na jakieś jubileusze,
4.
Staram się usilnie, by moja aktywność w sieci nie pochłaniała mnie zanadto, a przede wszystkim, by rzeczywistość wirtualna nie wzięła góry nad tą namacalną. Wydaje mi się, że takie spotkanie byłoby przekroczeniem pewnej granicy, poza którą czyhają na mnie banalne zjawiska współczesności, z którymi nie chciałbym być identyfikowany (zanik interakcji społecznych, tworzenie zastępczej rzeczywistości, alienacja, nieumiejętność wyrażania uczuć - emotikony! wrrrr, skrótowy i szablonowy sposób komunikacji, powierzchowność globalizacji, s@motność w sieci i tym podobne pierdoły; spróbujcie spojrzeć na to z zewnątrz, dajmy na to oczyma nieforowiczowego słuchacza Listy - spotkanie na żywo ze znajomymi w sieci, jak to desperacko brzmi).
5. "jednak"
Nie powiem, że mi nie pochlebiają pojawiające się tu i ówdzie posty uznania, którymi mnie od czasu do czasu obdarowujecie w reakcji na niektóre moje wypowiedzi. Niekiedy ten poziom aprobaty wprawia mnie w osłupienie i, nawet swego rodzaju dumę. Równocześnie te, nazwijmu to pochwały (może jednak wcale nie jest ich tak dużo, jak mi się wydaje, a jestem po prostu na swym punkcie zbyt wyczulony), wprawiają mnie w zakłopotanie, żeby nie powiedzieć zażenowanie. Czuję się czasem jak forumowy trefniś, od którego, choćby podświadomie, oczekuje się, że co jakiś czas napisze coś takiego, od czego można tarzać się ze śmiechu po podłodze (widzicie, też potrafię używać emotek). Nie chcę powiedzieć, że moje wypowiedzi są w dużej mierze nieprzemyślane, ale na pewno nie stawiam sobie za główny cel wprawianie współforowiczów w szampański humor. A tak pewnie należy potraktować Miszonowe "jednak", użyte na końcu zdania, więc w nienaturalnym dla tego słowa szyku, podkreślające tym samym, że po rozważeniu za i przeciw rezygnuje jednak z przeczytania błyskotliwej, acz udzielonej z przymrużeniem oka, odpowiedzi. Tymczasem w rzeczywistości czwórwymiarowej nie zajmuję się na ogół ćwiczeniami stylistycznymi (copyright Raymond Queneau), grammy słów i skojarzeń, kalamburami cytatami ani szaradami. Tym samym, żyjąc sobie na wschodnich lubieżach Rzeczypospolitej (no widzicie sami, że nie potrafię się powstrzymać), przedstawiam sobą obraz zupełnie odmienny, niż, jak myślę, wypracowałem sobą na forum. W rzeczywistości nie jestem nawet słoikiem, a do tego mam imię, pesel i rozmiar kołnierzyka w miejsce domniewywanej średnicy gwintu. Nawet ideologię nicka dorabiam post factum, nie oznacza on zupełnie nic, cokolwiek w związku z nim piszę to zwykła hochsztaplerka (jeżeli stapler oznacza zszywać to czy hochsztaplerka oznacza zawodniczkę uprawiającą konkurencję zszywania wzwyż?). Jednym słowem obawiam się, że swoją osobistością sprawiłbym zawód (łomatko, ależ mam przerośnięte Alter Ego! - ale to wszystko przez Was) zlotowiczom. Zwłaszcza gdy się czyta wyśmienite relacje, szczególnie z ostatniego zlot, odnoszę wrażenie, że nie miałbym czego wśród Was szukać, a moja naturalna ponurość mogłaby nawet budzić zletka zaniepokojenie.
6. nie biorę udziału w grach i zabawach towarzyskich, więc istnieje obawa, że nudziłbym się jak rolmops, a przynajmniej naraził na krzywe spojrzenia i zarzuty o snobizm; zwłaszcza, że moja wiedza muzyczna jest żadna, co może prześledzić każdy, kto poczyta moje posty, na forum muzycznym są idealnie okołomuzyczne lub muzyczne inaczej,
7. obawiam się kajmana.
To tak z grubsza.
To tylko moja prywatna opinia, która nie ma na celu urażenia (popr. moja) kogokolwiek i proszę nie brać tego do siebie. (wielka litera na początku i kropka moja)